(W DT od 4-11-2012do 18-12-2013)

177-68/12

Przyjechała wczoraj przed południem. Przywiozła ze sobą strach większy od siebie. Dawno nie widziałam tak koszmarnie wynędzniałego psa. Przed nami długa droga do normalności...

pinia1v

Dziennik: 8 listopada 2012

Pierwsze tzw. spacerki Pini - na razie wokół domu. Przykry widok, ale... tak trzeba

pinia5 pinia7

pinia8

Dziennik: 10 listopada 2012

Pierwsza kąpiel, w czasie której Pinia zamieniała się w posąg i tak trwała.... tylko ze strachu się trzesła. Baliśmy się, że jej chude kosteczki będzie trzeba każdą z osobna do woreczka zbierać.  :crazy:

pinia9 pinia10

 

Dziennik: 14 listopada 2012

Dzisiaj nastąpiła długo wyczekiwana chwila - Pinia sama wyszła z klatki i nie wróciła do niej w pośpiechu, gdy człowiek się do niej zbliżył.

Jest to dla nas wielka radość. W takich właśnie chwilach utwierdzamy się, w tym że pomoc tym biedulką, które nie zaznały do tej pory radości życia ma sens. 

pinia15

Dziennik: 18 listopada 2012

Pinia bardzo dobrze reaguje na smycz – widać, że daje jej ona poczucie bezpieczeństwa. 

Aktualnie ćwiczy wchodzenie i wychodzenie z domu. Jest różnie. Czasem wystarczy zawołać, czasem trzeba zrobić to na smyczy, a czasem... wybiega na górkę i szczeka, zawraca i ogólnie pokazuje "chcę ale się boję".

Dzisiaj Pinia wyszła na spacer poza „nasz teren” no i…… droga powrotna była błyskawiczna... zatrzymała się przy furtce i stwierdziła "tu mieszkam". Orientacja w terenie - bezbłędna.

pinia16 

 

Dziennik: 24 listopada 2012

Co słychać u Pini? Wszystko przebiega utartym schematem - czyli raz do przodu raz do tyłu. Pinia nie ma już problemu z jedzeniem w naszej obecności. Powoli próbuje włączać się w zabawy małych-rudych lub wziąć udział w wieczornej głupawce dziadka Borysa.  Jest przy tym strasznie niezdarna - ale chce! Pięknie sygnalizuje mus wyjścia za potrzebą, co jest rzadkością wśród tyczasów.

pinia18 pinia20

 pinia19

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pinia z powodu niedożywienia jeszcze długo nie będzie przypomina jakąkolwiek rasę pasterską.  Głowa owszem, ale 6-7 miesięcznego podhalana, reszta... póki co, w typie charta. Na dodatek mocno linieje i za chwilę będzie całkiem krótkowłosa. Jak naprawdę będzie wyglądała zobaczymy za 3-4 miesiące. Tyle mniej więcej trwa doprowadzenie tak wyniszczonego psa do względnego stanu.

pinia52

Dziennik: 27 listopada 2012r.

Dzisiaj Pinia była u PsioDoktora.
Miło było usłyszeć, że jej uszka, oczy i brzucho ma zdrowe, a serce bije jak dzwon  :heartbeat:  .......... tylko te 31 kg. psuje nam humor, ale i z tym sobie poradzimy  :zla:

Ponieważ ogólny stan naszej suni jest dobry Doktorek zaszczepił ją,

a z okazji zbliżających się Mikołajków zaplanował dla niej na 6 grudnia sterylizację  ;).

Dziennik: 9 grudnia 2012r.

Posterylkowa noc była ciężka, Pinia miała "szwędacza" i wymioty po narkozie. 
Niestety to dość typowe objawy ale na szczęście dla psa niegroźne, uciążliwe tylko dla opiekunów.
Tym razem jeszcze trochę kosztowne, bo dywan z salonu musiał wylądować w śmietniku.

Dziś rano byliśmy na ostatniej kontroli u weta i... goi się jak na psie  :bravojs0:  
Dodatkowy plus tych wyjazdów do weta - Pinia przestała w aucie panikować (z efektami wydalniczymi   :giggle: ),

ba! nawet sama wskakuje do bagażnika   :friends:

Ogólnie czuje się dobrze, tylko niestety znowu schudła, ale nadrobi! dziś już apetyt dopisuje   :shy:

Ciągle też ćwiczymy chodzenie w terenie, bo każdy głośny dźwięk, podniesiony głos, obce zwierzę lub człowiek powodują, że Pinia kuli się i przysiada  :th_holeinwall:

  


Dziennik: 13 grudnia 2012r.

Pinia jest u nas już ponad miesiąc i nie jest już „strachulcem”, który tylko leży i patrzy sarnimi oczami w dal...

Fakt, w domu jest niesłychanie grzeczna - tylko czasem kradnie pluszaki, zanosi do kenelki i w spokoju dokonuje na nich sekcji     :gwizdze:

 Poza tym - to młoda koza  :naughty:  . W ogrodzie skacze, biega i zaczepia do zabawy. Japa uśmiechnięta a ogon chodzi na okrętkę.

W zasadzie można by rzec, że zachowuje się prawie jak każdy inny pies w jej wieku.

Niestety to prawie robi ogromną różnicę... Pinia nadal z własnej woli nie podejdzie do człowieka - mimo, że nas lubi, cieszy się na nasz widok, lubi jak się ją głaska to... nie podejdzie! Nic nie jest w stanie jej do tego zachęcić, nawet mocno pachnący smaczek.
W domu to nie jest wielki problem - jak się do niej zbliżamy to kładzie się na podłodze - oczywiście już bez paniki, uciekania czy też sikania pod siebie ze strachu. W ogrodzie jest gorzej - Pinia podskakuje, przysiada na przednich łapach i cała jest happy, ale jak się do niej zbliżam to ucieka w bezpieczne miejsce - albo do domu jak są otwarte drzwi albo kojca w ogrodzie. 
W zasadzie to jedyna rzecz nad którą musimy ostro popracować, za to chyba najtrudniejsza  :crazy:.

Poza tym - myślę, że już nadawałaby się do adopcji pod warunkiem,

że będzie to odpowiedni dom - cierpliwi, ciepli ludzie, którzy dadzą jej czas na dojście do normalności i pogodzą się z tym, że pewnie na zawsze zostanie "kochanym strachulcem" .

Dziennik: 18 grudnia 2012r.

Pinia ma dom. Ja mam wielką ufność, że zrobiłam wszystko, by ta adopcja miała szansę powodzenia.
Zawiozłam Pinkę do jej domu w sobotę wieczorem, pierwsze wiadomości napawają optymizmem.
Oby tak było dalej!

Wystraszona Pinia ze swoim nowym kolegą


... niedługo na tym pysiu  znowu zagości  uśmiech!


Dziękuję Wszystkim a szczególnie jej wirtualnej opiekunce Pani Ani za dobre fluidy i wielką pomoc  :heartbeat:

Wieści z Nowego Domu 20 grudnia 2012r.

Mam nadzieję, że Pinia (a właściwie już Tina :shy:) nie będzie mi miała za złe, jeśli w jej imieniu bardzo serdecznie wszystkim podziękuję za cudowne dowody sympatii :heartbeat:
W sobotę 15XII2012 Tina dołączyła do naszego stadka (2 koty + teraz 2 psy no i nasza 5-tka). Zważywszy na to, co przeżyła , a jednocześnie pragnąc, aby była u nas szczęśliwa, byliśmy pełni obaw. Nie baliśmy się reakcji Torresa, który jest z nami od 3 lat, ale koty... Na szczęście po tych 5 dniach mogę napisać, że nasze zwierzaczki przyjęły Tinę nad wyraz spokojnie. Nie narzucają się jej, nie fukają; nie ma złego nastawienia u żadnej ze stron. Nie jest to przyjaźń, ale z pewnością akceptacja. A Tina... Cudnie jest obserwować, jak coraz swobodniej czuje się nowym otoczeniu. Jest to tym przyjemniejsze, że nie spodziewałam się aż takich zmian w tak krótkim czasie. 
O ile w pierwszej dobie najchętniej nie wychodziłaby z domu, to teraz wychodzi bez obaw i wyjście jest dla niej zdecydowanie mniej stresujące. Idzie wyprostowana, a jej ogonek zajmuje też inną pozycję, niż tylko głęboko pod brzuszkiem. Zaraz po wyjściu z domu kieruje się tam, gdzie Torres. Na początku tempo spaceru nie było zabójcze, ale teraz muszę się za nimi nieźle nabiegać (Tina jest przecież na smyczy).
Byliśmy dzisiaj na trzecim spacerze poza naszym terytorium (pozostałe spacery są po ogrodzie). Tina szła za Torresem, ale co kilka kroków spoglądała do tyłu, jakby chciała się upewnić, czy wciąż jestem przy niej. Powrót ze spaceru odbywał się już w innej kolejności. Przodem Tina, za nią ja, a na końcu Torres (jedyny zmartwiony, że już po spacerze). Ostatnie 30 m (już na terenie posesji) zdecydowałam się puścić Tinę ze smyczy. Nasza dziewczynka udała się prosto do drzwi domu  :backflip:! To naprawdę bardzo mądra i kochana sunia. 
Kiedy podchodzimy do leżącej na legowisku Tiny, a ona podnosi łapkę, żeby pogłaskać ją po brzuszku, albo nieśmiało macha ogonkiem, to wiem, że decyzja o adopcji była dobra, a wszystko, co najlepsze, jest przed nami. Jestem pełna optymizmu i wiem, że Tinie będzie u nas dobrze.
Bardzo dziękuję Wszystkim, którzy pomogli Tinie i dzięki którym mogła do nas trafić  :heartbeat:

Wątek na Forum  http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=1356.0